Dla obrony bazy morskiej w Helu konieczne były armaty średniego kalibru, mogące walczyć także z krążownikami przeciwnika. Dzięki staraniom kapitana marynarki Heliodora Laskowskiego zrezygnowano z zakupu starych dział we Francji i w roku 1933 zamówiono armaty w szwedzkiej firmie Bofors. Były to nowoczesne armaty kalibru 152,4 mm wz. 35.
Bateria nabrzeżna
Nową i najsilniejszą wówczas polską baterię nadbrzeżną ulokowano prawie na końcu cypla helskiego. W ciągu 1935 roku zbudowano cztery stanowiska ogniowe, w których armaty ustawiono na stropach żelbetowych schronów zawierających magazyny amunicji. Bateria otrzymała numer 1, który 1 stycznia 1937 roku zmieniono na 31. Jednocześnie nadano baterii imię Heliodora Laskowskiego, zmarłego pół roku wcześniej.
W kolejnych latach zbudowano magazyn amunicji specjalnej i nowoczesne koszary, lecz zaniedbano system kierowania ogniem i zapas amunicji. Do walki we wrześniu 1939 roku bateria weszła mając dalmierze ustawione na prowizorycznych drewnianych wieżach, z centralą artyleryjską w blaszanym baraku, i z zapasem 186 pocisków dla każdego z dział (daje to 30 minut ciągłego ognia).
Na początku walk, z uwagi na mały zapas amunicji, armaty strzelały tylko kilka razy: 3 września walczyły z niemieckimi niszczycielami, następnie wspierały obronę lądową na Kępie Oksywskiej. Do dwóch długich akcji ogniowych doszło dopiero w dniach 24. i 27. września. Celem były stare i powolne pancerniki „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”, które podeszły do Helu na odległość około 15.000 m. Mimo wystrzelenia w ich kierunku około 400-500 pocisków uzyskano tylko 1 trafienie (statystycznie powinno trafić 5-10% pocisków). Bateria wykazała się więc niespodziewanie niską skutecznością, spowodowaną prowizorycznym systemem kierowania ogniem.
Podobnie niską skuteczność miał ogień niemiecki. Okazuje się, że mimo starannego maskowania, lokalizacja dział została dobrze rozpoznana przez Niemców. Jednak wielokrotne naloty nie spowodowały istotnych zniszczeń. Podobnie nieskuteczne były niemieckie pancerniki, które wystrzeliły na polskie stanowiska 476 pocisków kalibru 280 mm i 440 pocisków kalibru 150 mm – uzyskały dwa bezpośrednie trafienia w stanowiska dział, lecz nie spowodowało to trwałych uszkodzeń.
Podczas kapitulacji R.U. Hel z dział wyjęto zamki i zniszczono celowniki, lecz Niemcy uzupełnili brakujące elementy i przywrócili baterię do służby pod nazwą „Schlesien”. Tuż po wojnie, w nieznanych okolicznościach, wysadzone zostało stanowisko działa nr 1, najbliższe brzegowi zatoki. W roku 1948 zdemontowano zachowane armaty Bofors i zastąpiono sowieckimi B-13, a bateria została przemianowana na 13. BAS. Dwie armaty 152,4 mm Bofors przekazano do muzeów w Warszawie i Gdyni.
Dziś wszystkie obiekty baterii łączą ścieżki i szlak turystyczny. Ruina stanowiska nr 1 jest obecnie w wodzie, z powodu erozji brzegu zatoki. Natomiast w stanowisku nr 4 (w 13. BAS nr 203) znajduje się ekspozycja poświęcona pamięci kmdr. por. Zbigniewa Przybyszewskiego, który w 1939 roku dowodził baterią „cyplową”. Komandor przeżył niemiecki obóz i powrócił do służby w Polskiej Marynarce Wojennej w 1945 roku. Pięć lat później, jako przedwojenny „sanacyjny” oficer, został fałszywie oskarżony przez komunistyczny reżim PRL i stracony 16 grudnia 1952 roku.