Ceramiczka, geografka i muzealniczka, której pasją jest tradycyjna ceramika, a szczególnie flizy holenderskie. Od lat prowadzi badania terenowe na Żuławach i Powiślu, badając wpływ tej formy ceramiki na regiony. Beata jest również autorką pierwszej polskiej strony internetowej poświęconej flizom oraz organizatorką warsztatów. Za swoją działalność na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego została uhonorowana tytułem Ambasadorki Kultury Pomorza.
Pomorskie Travel: Beato, flizy holenderskie to wyjątkowa część Twojej twórczości. Co sprawiło, że zdecydowałaś się właśnie na nie, jako temat swoich badań?
Beata Grudziecka: ceramika od zawsze fascynowała mnie jako materiał, jako proces i finalnie jako sztuka. O tym, że zajęłam się ceramiką zdecydował przypadek, ale wybór technik kobaltowych w ceramice, fliz holenderskich i fajansu, jako przeważających obszarów mojej pracy, nie był już przypadkowy. To świadoma decyzja. Jeszcze przed otworzeniem własnej pracowni szukałam ceramiki, która będzie korelować z miejscem w którym mieszkam. Szukałam ceramiki historycznie związanej z moim miastem i najbliższym regionem, czyli Malborkiem i Żuławami.
Flizy holenderskie, mimo że nie wytwarzano ich u nas, są dla mnie ceramicznym detalem nierozerwalnie związanym ze starymi żuławskimi domami. Ten rodzaj ceramiki architektonicznej obecny był w żuławskich wnętrzach, a także w miastach bezpośrednio powiązanych z Żuławami, od XVIII wieku. To właśnie na Żuławach potwierdzono najwięcej olicowań takimi płytkami i to tu ciągle wraca się do tych flizowych tradycji. Z kolei fajans pomorski, który towarzyszy mi w pracy również od kilku dobrych lat, to przykład ceramiki wytwarzanej lokalnie, od XVIII do początku XX w. m.in. w malborskich warsztatach garncarskich.

Ceramika malborska, fot. Pomorskie Travel
Związki z regionem
Pomorskie Travel: wspomniałaś, że flizy w Holandii miały inne zastosowanie niż w innych częściach Europy. Co sprawiło, że w Polsce były one traktowane jako kosztowna dekoracja?
Beata Grudziecka: w Holandii fajansowe płytki pełniły głównie funkcję użytkową. W XVII w. stosowane były przede wszystkim do zabezpieczenia ścian przed zabrudzeniem, w miejscach takich jak klatki schodowe, ściany przy kominkach, spiżarnie. Układano je także w formie pasa płytek przy podłodze. Szkliwione płytki łatwiej było bowiem utrzymać w czystości niż białkowane ściany. Dopiero w wieku XVIII flizy zaczęły zdobić całe wnętrza kuchni i izb mieszkalnych, a w okładzinę z kafli nierzadko włączano dekorację w postaci wieloflizowych paneli, które wyglądały jak obrazy.
W XVII-wiecznej Europie sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Holenderskie wyroby, nawiązujące charakterem do pożądanej wówczas i trudno dostępniej chińskiej porcelany, szybko spotkały się z ogromnym zainteresowaniem i aprobatą właścicieli europejskich zamków i pałaców. Fajansowe płytki zaczęły więc zdobić wnętrza bogatych rezydencji, a wykonane z nich okładziny pokrywały nierzadko całe powierzchnie ścian, od podłogi aż po sufit, świadcząc nie tylko o zamożności, ale również o dobrym guście właścicieli. Na modowe trendy nie pozostawali również obojętni mieszkańcy Gdańska, którzy wyjątkowo często dekorowali flizami reprezentacyjne sienie mieszczańskich kamienic.

Flizy, fot. ceramikamalborsa
Mity i historie o flizach
Pomorskie.Travel: jest wiele mitów o flizach, szczególnie związanych z Delft. Jakie wydarzenia doprowadziły do tego, że flizy zaczęto przypisywać temu miastu, mimo że produkowano je w innych częściach Holandii?
Beata Grudziecka: flizy holenderskie jakie znamy z naszych pomorskich olicowań, na które zwykle mówi się „flizy z Delft”, flizy delfickie, delftyckie czy po prostu delfty, rzeczywiście powstały w większości w warsztatach amsterdamskich, rotterdamskich, utrechckich, oraz w miastach fryzyjskich takich jak Makkum, Bolsward czy Harlingen. W Delft, w którym w Złotym Wieku istniało ponad 30 manufaktur wytwarzających fajans, produkcja fliz była niszowa. Warsztaty garncarskie zasłynęły w Europie z naczyń fajansowych, malowanych w biało- niebieskie wzory, na które mówiono ogólnie fajanse z Delft. Flizy zostały potraktowane stereotypowo – jak coś jest biało-niebieskie, to jest z Delft. Tak już zostało, choć rzeczywiście nie jest to zgodne z prawdą.

Flizy, fot. flizy.pl

Flizy, fot. flizy.pl
Proces twórczy
Pomorskie Travel: Opowiedz proszę o procesie tworzenia fliz. Jakie etapy są niezbędne, by osiągnąć efekt na gotowych płytkach ?
- flizy wytwarzano z przygotowanej, oczyszczonej gliny
- najpierw wałkowano ją na stole posypanym piaskiem, by nie przywarła do blatu
- następnie w specjalnych prowadnicach, za pomocą wałka, wyrównywano jej grubość
- na tak przygotowanym plastrze umieszczano kwadratową ramkę z gwoździkami na rogach i wzdłuż jej krawędzi wycinano docelowy kształt
- gwoździe wbijane w glinę stabilizowały ją, co pozwalało na precyzyjne wycięcie kształtu
- wycięte płytki odkładano do całkowitego wyschnięcia, a następnie przygotowywano do pierwszego wypału, podczas którego krucha glina zamieniała się w biskwit
- wypalone płytki flizy polewano lub zanurzano w płynnym szkliwie. Ich porowata powierzchnia wchłaniała wodę, a szkliwo zamieniało się w zwartą, proszkową powłokę doskonale kryjącą lico flizy
- na szkliwo nanoszono na wzór. Służył do tego specjalny dziurkowany szablon, przez który przeprószano sproszkowany węgiel, tworząc niejako szkic do dalszego malowania. Dzięki tej metodzie wzór można było wielokrotnie powtórzyć i pomalować niemal identycznie płytki
- następnie za pomocą różnych pędzli i barwników, najczęściej wykonanych na bazie tlenków kobaltu i manganu, malowano dekorację flizy
- kobalt dawał kolor niebieski, w zależności od intensywności barwnika przechodzący z jasnego błękitu, poprzez granat, aż do czerni.
- mangan pozwalał uzyskać kolory w odcieniach purpury, fioletu i brązu.
- pomalowane flizy były ponownie wypalane, w temperaturze wyższej niż pierwotnie
- w wyniku drugiego wypału malatura łączyła się ze szkliwem, tworząc gładką, szklistą powierzchnię.

Ceramika malborska, fot. Pomorskie.Travel

Ceramika malborska, fot. Pomorskie.Travel
Pomorskie Travel: co sprawia, że ta technika jest dla Ciebie tak fascynująca? Skoro flizy malowane są tlenkiem kobaltu, jakie wyzwania niesie ze sobą praca z takim materiałem? Jakie efekty uzyskujesz dzięki tej technice?
Beata Grudziecka: malowanie kobaltem wymaga cierpliwości, skupienia i dobrego przewidywania kolorów. Podczas malowania trzeba sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał finalnie malowany wzór. Tlenek kobaltu jest czarny. Wybarwia się na różne odcienie błękitu dopiero podczas wypału. Malując, trzeba wiedzieć, że nałożenie jednej warstwy kobaltu na drugą da taki a nie inny efekt, że jasny błękit uzyskuje się z wody lekko zabarwionej tlenkiem, a krawędzi trzeba poprawić barwnikiem o gęstszej konsystencji. Ten sposób malowania w zasadzie nie wybacza błędów. Ponieważ maluje się na proszkowym szkliwie, nie można nic wygumkować i poprawić. Lubię te emocje podczas tworzenia.
Pomorskie Travel: jakie motywy najczęściej pojawiają się na Twoich flizach? Czy masz swoje ulubione, do których wracasz?
Beata Grudziecka: nie ma chyba takich motywów, których nie lubię. Na moich płytkach najczęściej pojawiają się wiatraki, nizinne pejzaże charakterystyczne i dla Holandii i dla Żuław. Bardzo lubię też malować płytki z postaciami mitologicznymi i płytki imitujące kurdybany.
Zawodowe doświadczenie i inspiracje
Pomorskie Travel: czy Twoja praca w zakresie muzealnictwa i ochrony zbiorów ma wpływ na Twoje podejście do ceramiki? W jaki sposób Twoja wiedza geograficzna i badania terenowe łączą się z tworzeniem ceramiki?
Beata Grudziecka: poza pracą typowo warsztatową i rzemieślniczą od 10 lat zajmuję się także poszukiwaniem śladów nieistniejących już olicowań, nie tylko na Żuławach. To dosyć mozolna praca, która polega głównie na kwerendach i przeszukiwaniu strona po stronie materiałów archiwalnych w postaci dokumentacji konserwatorskiej czy publikowanych archiwalnych wyników badań terenowych pracowników PKZ. Owocem moich poszukiwań jest strona www.flizwpolsce.pl na której można znaleźć mnóstwo zdjęć i opisów zarówno zachowanych jak i nieistniejących już olicowań.

Ceramika malborska, fot. ceramikamalborska.pl

Ceramika malborska, fot. ceramikamalborska.pl
Pomorskie Travel: wspomniałaś o warsztatach w Holandii. Jakie doświadczenia wyniosłaś z tych spotkań z mistrzami? Co zmieniło się w Twoim podejściu do ceramiki po tych doświadczeniach?
Beata Grudziecka: każde spotkanie z holenderskim nauczyciele było dla mnie bezcenne. Na pierwsze z nich pojechałam w zasadzie nie umiejąc nic. Wszystko, co wtedy wiedziałam, było czysto teoretyczne, ponieważ w Polsce nie znalazłam nikogo, kto uczyłby malowania płytek holenderskich. Mimo bardzo oficjalnego przebiegu warsztatów, wyjechałam z Holandii z ogromnym bagażem wiedzy, ze znajomością procesu, narzędzi i doskonałymi podstawami do dalszej samodzielnej pracy.
Podczas mojej ostatniej wizyty w Goudzie spotkałam się cudowną nauczycielką, jedyną mistrzynią uczącą dawnej techniki malowania ceramiki goudyjskiej. To spotkanie było dla mnie z kolei bardzo wzruszające. Trudy przygotowała dla mnie własnoręcznie podręcznik z wzorami, opisem materiałów, technikami przygotowania barwników i przewodnikiem krok po kroku jak malować najważniejsze elementy kompozycji na ceramice. Każde ze spotkań było bezcennym doświadczeniem i milowym krokiem w mojej pracy.
Pomorskie Travel: czy w swojej pracy korzysz z tradycyjnych technik, czy może wprowadza innowacje w procesie produkcji płytek?
Beata Grudziecka: w mojej pracy wykorzystuję głównie tradycyjne metody produkcji. Większość płytek wykonuję od początku do końca. Jeśli korzystam z gotowych płytek biskwitowych, to proces malowania jest zawsze taki jak w dawnej Holandii – projekt, szablon, przeprócha i malowanie tlenkiem kobaltu na proszkowym szkliwie.

Ceramika malborska, fot. ceramikamalborska.pl
Praca nad większymi projektami
Pomorskie Travel: ile czasu zajmuje stworzenie jednej flizy? Jak wygląda praca nad większymi projektami?
Beata Grudziecka: wszystkie moje prace powstają na zamówienie, nie prowadzę stacjonarnej sprzedaży w pracowni ani na targach czy kiermaszach. Flizy to nadal produkt dosyć niszowy. Namalowanie jednej płytki trwa od pół 10 minut do czasem godziny lub dłużej. Wszystko zależy od tego jak bardzo skomplikowany jest wzór. Większe projekty zawsze powstają we współpracy z zamawiającym – najpierw wszystko planowane jest na papierze. Przygotowuję wzory wielkości 1:1 z proponowanymi grafikami, i dopiero po akceptacji zabieram się za wykonanie.
Zamówienia i sprzedaż
Pomorskie Travel: czy Twoje „produkty”, „wyroby” zamawiają osoby prywatne np. flizy do kuchni z rejonu Pomorza, czy różnych rejonów?
Beata Grudziecka: najwięcej płytek zrobiłam do żuławskich domów, dla osób które poszukują dekoracji nawiązujących do historycznych wnętrz. Ale zamówienia mam nie tylko z Żuław. Jedno z ostatnich zleceń robiłam np. dla rodziny z Belgii, do starego XVIII wiecznego domu.
Przyszłość fliz i ceramiki holenderskiej w Polsce
Pomorskie Travel: Jak widzisz przyszłość fliz i ceramiki holenderskiej w Polsce? Czy jest jeszcze coś, co chciałabyś odkryć lub stworzyć w tej dziedzinie?
Beata Grudziecka: mimo, że temat ceramiki regionalnej to nadal u nas spora nisza, obserwuję od kilku lat wzrost zainteresowania tematem, co niezwykle mnie cieszy. Chciałabym nadal kontynuować swoja prace w obszarze badawczym, a także zainteresować tym tematem, co jest niestety niezwykle trudne, samorządy – w szczególności wydziały związane z promocją i turystyką. Od lat niezmiennie wierzę, że z tego kawałka naszej i historii i rzemiosła można zrobić perełkę turystyczną. Mówię teraz nie tylko o flizach ale także o fajansie pomorskim, czyli naszej lokalnie wytwarzanej ceramice, która aktualnie ma się dobrze jedynie w muzealnych zbiorach – często nawet nieeksponowana. Zrozumienie procesu produkcji, związków z miejscem, a także przede wszystkim dostrzeżenie w każdym jednym zachowanym przedmiocie człowieka, który to małe dzieło stworzył, może dać początek wspaniałej opowieści.