Są symbolem historii, tradycji i nierozerwalnego związku regionu pomorskiego z wodą. Zachwycają estetyką wykonania i kunsztem rzemieślniczym niezbędnym do ich budowy. Chodź dawno ustąpiły miejsca jednostkom z laminatu i tworzyw sztucznych, nadal wzbudzają zainteresowanie i podziw. Zwłaszcza u jednej osoby z Pucka, która postanowiła swoją pasję zamienić w pracę i uruchomiła działalność wyjątkowego warsztatu.
Sebastian Kulling, właściciel Complex Jacht doskonale rozumie znaczenie tradycyjnych drewnianych jachtów i łodzi, a swoją działalnością ratuje od zapomnienia konkretne jednostki. Spotykamy się z nim w Pucku w jego warsztacie szkutniczym. „Wszystko zaczęło się od mojego taty”, zaczyna rozmowę. „To on pierwszy zaraził mnie żeglarstwem, z nim stawiałem pierwsze kroki na Zatoce Puckiej. Bakcyl żeglowania został połknięty bardzo szybko i już w szkole podstawowej zacząłem trenować, brać udział w regatach oraz uzyskałem patent żeglarski.” Sebastian już wtedy wiedział, że chce zostać nie tylko blisko wody, ale przede wszystkim blisko jachtów. Przebywanie w środowisku żeglarskim, obserwowanie podczas pracy nie tylko żeglarzy, ale również lokalnych szkutników, mogło skutkować tylko jednym – rosnącą pasją i chęcią stania się częścią tego świata.
Przypadająca na tamten czas decyzja o wyborze szkoły nie była łatwa, w tamtym czasie placówki oferującej kierunkowe wykształcenie szkutnicze nie było. Pozostawała jedynie szkoła ze specjalizacją stolarską, co może nie było wymarzonym wyborem, ale dawało solidne podstawy pracy z drewnem. „To była dobra baza” – wspomina – „niestety brakowało tam specyficznych aspektów pracy z łodziami. Wszystkiego, związanego z budową jachtów, musiałem nauczyć się później, w praktyce”. Po kilku latach pracy w lokalnej firmie zapadła decyzja o przejściu na swoje. Zostaje otwarty sklep z częściami do jachtów.
Pierwszy remont
Początki pracy były pełne wyzwań i decyzji, które zaważyły na przyszłości zawodowej. Po dwóch latach zdobywania doświadczenia w lokalnej firmie, Sebastian podjął odważny krok i postanowił rozpocząć własną działalność. Otworzył sklep z asortymentem do jachtów. Jednak to nie sprzedaż części stała się przełomem w jego karierze. „Pewnego dnia trafił do nas klient ze Szwecji, z zamiarem wyremontowania małej, klasycznej drewnianej motorówki. Głównym zadaniem było odnowienie pokładu teakowego” – wspomina Sebastian. „Usługa, którą wykonaliśmy, wyszła bardzo dobrze, a klient był zadowolony. Wtedy wiedziałem, że chcę się skupić na odbudowach i remontach jachtów.”
Był to ważny moment w działalności firmy i stał się początkiem nowego rozdziału. Po około dwóch latach pracy, młoda firma z Pucka złożyła ofertę w przetargu na wyremontowanie drewnianego jachtu „Dar Szczecina”. Wygrała. „To było bardzo duże wyzwanie” – wspomina Sebastian. „18-sto metrowy jacht przeznaczony do kapitalnego remontu, podczas którego przeszliśmy można powiedzieć prawdziwy chrzest”. Praca z „Darem Szczecina” poza zdobyciem cennego doświadczenia, uświadomiła całej ekipie Complex Jacht, że przed nimi wiele lat nauki i doskonalenia warsztatu. Na każdym etapie remontu potrzebna była nie tylko precyzja, ale również znajomość tradycyjnych technik szkutniczych. Projekt pokazał, jak wiele wydawało by się nie istotnych detali oraz cierpliwości wymaga praca z drewnem, zwłaszcza w przypadku tak dużej jednostki. Cały zespół zrozumiał wtedy, że szkutnictwo to nie tylko rzemiosło, ale również sztuka, w której liczy się każdy szczegół.
„Dar Szczecina” stał się wizytówką ich umiejętności oraz dowodem, że młoda firma z Pucka jest w stanie sprostać najbardziej wymagającym projektom. „To doświadczenie otworzyło nam drzwi do kolejnych wyzwań i pokazało, że pasja i zaangażowanie mogą prowadzić do spektakularnych efektów” – dodaje.
Od tego momentu rekonstrukcje i remonty drewnianych jednostek zaczęły stanowić trzon działalności firmy, a renoma jej rosła z każdym ukończonym projektem. Dzięki takim wyzwaniom firma zyskała uznanie wśród klientów zarówno w kraju, jak i za granicą.
Rejs Szczecin - Londyn
Zachwyt i fascynacja drewnianymi jachtami narodziły się w niezwykłych okolicznościach. Mimo, że w rodzinie Sebastiana kultywowano tradycje żeglarskie, drewno jako materiał budowlany nie wzbudzało dotąd większego zainteresowania. Do czasu niezapomnianego rejsu ze Szczecina do Londynu na pokładzie „Wodnika 2” – polskiego drewnianego jachtu typu Opal. „Podczas tamtego rejsu uświadomiłem sobie, że atmosfera panująca na drewnianym jachcie jest inna, wyjątkowa. Charakterystyczne trzaski, naprężenia drewna, zapach – wszystko to tworzyło klimat, którego nigdy nie zapomnę i ciężko mi go porównać z czymś innym. Taki rejs ma w sobie coś magicznego” – wspomina Sebastian.
Wspomnienia na długo zapadły w pamięć powracając w późniejszych latach, gdy Sebastian rozpoczął swoją przygodę z remontowaniem i rekonstrukcją drewnianych jednostek. „Po kilku latach pracy nad przywracaniem dawnej świetności starym drewnianym jachtom pojawił się dodatkowy, głębszy aspekt – uchronić i uratować przed całkowitym zapomnieniem i zniszczeniem. To niezwykłe uczucie, kiedy widzisz, jak drewno, które wydawało się martwe, ponownie odżywa, tworząc piękny i w pełni funkcjonalny jacht. To coś, co daje ogromną satysfakcję” – dodaje.
Warsztat - ręczne rzemiosło kontra nowoczesne technologie
Warsztat Complex Jacht to przestrzeń, gdzie tradycja spotyka się z nowoczesnością, a drewno będące głównym surowcem traktowane jest z najwyższym szacunkiem. Charakterystyczny zapach drewna, dźwięk strugania ręcznego i widok precyzyjnie ułożonych planek (planka, w drewnianym jachcie to jeden z podstawowych elementów konstrukcyjnych poszycia kadłuba. Są to drewniane deski, układane wzdłuż burt jachtu i przymocowane do szkieletu konstrukcji. Planki tworzą zewnętrzną powłokę kadłuba, nadając mu kształt oraz zapewniając szczelność i wytrzymałość – przyp.red) nadają miejscu wyjątkowy klimat. Najczęściej wykorzystywanymi gatunkami drewna są dąb oraz mahoń, które poza wyjątkowymi walorami estetycznymi cechuje wysoka trwałość i odporność na działanie wilgoci. Każdy gatunek to unikalne właściwości, a dobór odpowiedniego materiału jest jednym z kluczowych etapów budowy lub renowacji jachtu.
„Praca z drewnem znacząco różni się od pracy z częściej stosowanym laminatem – te dwa materiały reprezentują zupełnie inne podejście do konstrukcji jachtów. Drewno będące materiałem naturalnym, ma swoją „duszę.” Można powiedzieć, że ponownie odżywa, kiedy używamy je do budowy jachtu. Laminat, choć praktyczny i popularny, jest dla mnie jakby pusty – bez tej charakterystycznej magii,” przyznaje Sebastian. „Nie oznacza to, że jachty z laminatu są gorsze – to po prostu inny rodzaj doświadczenia i estetyki. Drewniane jednostki emanują ciepłem i unikalnym charakterem, co sprawia, że każdy egzemplarz jest wyjątkowy.”
Pomimo dostępności nowoczesnych narzędzi i technologii, wiele tradycyjnych metod wciąż znajduje zastosowanie w warsztacie. „Są techniki, których nie zastąpi nowoczesność, jak choćby uszczelnianie kadłuba między plankami poprzez ubijanie dyktunku. Z powodzeniem stosuje się lniane pakuły, które stosowane były setki lat temu,” tłumaczy szkutnik. „Elektryczne strugi ułatwiają pracę przy przygotowaniu desek, ale końcowe wykończenie odbywa się zawsze ręcznie, przy użyciu tradycyjnego struga.” To właśnie ręczne dopracowanie każdego elementu pozwala uzyskać perfekcyjną jakość i pewność, że konstrukcja będzie spełniała najwyższe standardy.
Warsztat w Pucku to dowód na to, że choć świat zdominowany jest przez nowoczesne materiały i technologie, drewno wciąż zajmuje szczególne tutaj miejsce, będąc symbolem historii i wyjątkowego kunsztu.
Rekonstrukcja legendy – Generał Zaruski
Edukacja morska polskiej młodzieży, taki cel przyświecał Mariuszowi Zaruskiemu. W 1938 r. zamówiono z jego inicjatywy 10 jachtów żaglowych, a rok później w szwedzkiej stoczni Lunds Skepps- & Yachtvarv został wybudowany jedyny z zamówienia, jak się później okaże, ważny nie tylko dla pokoleń młodych adeptów żeglarstwa, ale również dla firmy Sebastiana Kullinga żaglowiec.
W 2009r. Complex Jacht podjął się ambitnego zadania- rekonstrukcji drewnianego kecza gaflowego Generał Zaruski. Realizowane na zlecenie Miasta Gdańska zadanie, zakładało odbudowę praktycznie całej jednostki, która przez lata niestety kompletnie wyniszczała. Początek prac poprzedziły szczegółowe oględziny i kalkulacje, które ujawniły skalę przedsięwzięcia. „Największym wyzwaniem w przypadku Zaruskiego było w ogóle podjęcie się tego zlecenia. To był skok na głęboką wodę, ale z tego co pamiętam, zawsze bardziej pociągały mnie ambitniejsze pomysły niż te łatwiejsze,” wspomina Sebastian. Choć Zaruski nie był wpisany do rejestru zabytków, żaglowiec wymagał dokładnego odtworzenia zgodnego z dokumentacją i projektem, a kluczowe elementy konstrukcyjne musiały zostać zatwierdzone przez inspektorów Polskiego Rejestru Statków (PRS).
Rekonstrukcja wymagała zastosowania tradycyjnych metod szkutniczych, z dominującą rolą pracy ręcznej. Oprócz wymiany silnika i żagli, odnowiono kadłub, pokład, maszty, wnętrze oraz wszystkie inne elementy żaglowca. 3 lata wymagającej pracy zakończone zostały wielkim sukcesem – zarówno technicznym, jak i symbolicznym. Po zakończeniu remontu, Generał Zaruski odbył rejs do Szwecji, w okolice miejsca, gdzie pierwotnie został zbudowany w 1939 roku. „To była wyjątkowa chwila, gdy mogliśmy spotkać emerytowanego szkutnika, który jako młody uczeń pracował przy jego budowie. Taka podróż w czasie uświadomiła nam, jak wiele historii kryje się za każdym drewnianym jachtem,” dodaje Sebastian.
Obecnie firma z Pucka realizuje dalej swoją misję i przywraca blask zapomnianym jachtom, a największym marzeniem szkutniczym Sebastiana Kullinga jest wybudowanie od podstaw dużego drewnianego żaglowca oraz otwarcie szkoły, gdzie zanikająca profesja tradycyjnego szkutnika mogła by zostać podtrzymana.
KLIKNIJ TUTAJ I DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O KONSERWACJI STATKÓW